Pamiętacie Karola Habrykę z "Paciorków jednego różańca"? Gdy mówił, że nie zamieszka w "betonowej szufladzie"? Zagłada Giszowca, pięknego górniczego osiedla, zaplanowana przez tow. Zdzisława Grudnia (I sekretarza wojewódzkiej organizacji partyjnej) była wyrokiem tak na reliktach niemieckiego Śląska, jak i znienawidzonego kapitalizmu. W tamtych czasach nikt nie liczył się z żadnym "miastem ogrodem", z osadą usadowioną u bram brudnego, przemysłowego miasta. Buldożery przysłane na domki w Giszowcu zrównały z ziemią
stary porządek śląskiego świata.
Szafy to zło
Stanisław Niemczyk, jeden z najwybitniejszych architektów powojennej Polski, z całą pewnością największy indywidualista w tym środowisku, mówił mi kiedyś, jak w latach 90. na spotkaniach SARP-ów toczyła się zażarta dyskusja o przyszłości PRL-owskiego budownictwa. On sam był zdecydowanym krytykiem finalnego stadium modernizmu, "szaf", które wyrosły w jego rodzinnych Tychach (większość życia spędził w Tychach; urodził się w Czechowicach-Dziedzicach). W Katowicach młodzi architekci domagali się wyburzenia Zenitu i Skarbka, podobnie było z blokowiskami - takimi jak te, które wyrosły na gruzach "starego śląskiego świata" w Giszowcu.
Burzenie blokowisk? Oczywiście, że nie. W wolnej Polsce nie było pieniędzy ani na to, ani na alternatywy. Zamiast burzyć, zaczęto bloki ocieplać i przemalowywać na sympatyczne kolory. Niemczyk miał swoją drogę. Razem z postmodernistami (do których zaliczano go tylko umownie; jeszcze raz: indywidualista) uważał, że wielkoskalowe, stypizowane "szafy" to odhumanizowane zło, któremu jednak można postawić się na zasadzie twórczego kontrastu. Tak właśnie narodziła się idea szkoły w Giszowcu (Szkoła Podstawowa nr 51). Bardzo szybko nazwanej "szkołą marzeń".
Niemczyk zaangażował się w ratowanie Giszowca trochę na podobnych warunkach jak budował kościoły: ideowo, broniąc wartości i utraconego w architekturze piękna. Jego koncepcja (razem z Markiem Kuszewskim) wygrała w konkursie na projekt zagospodarowania przestrzennego osiedla. Wynikająca z niej szkoła była hołdem dla miasta ogrodu. Do dziś tworzy ceglane miasteczko z malowniczym dziedzińcem i kontrastuje nie tylko z wybudowanymi nieopodal blokami z wielkiej płyty, ale i krzykliwą architekturą przełomu XX i XXI wieku w Polsce. Gdy Niemczyk projektował kościół św. Ducha w Tychach, uważany za jego najwybitniejsze dzieło, tłumaczył, że brak okien czy witraży nie tylko podkreśla azyl kontemplacji, ale też wyraźnie odgradza świątynię od blokowej codzienności. Ze szkołą w Giszowcu było podobnie.
"Nie we wszystkich miejscach udało się uniknąć widoku bloków, na przykład można je zobaczyć, idąc korytarzem" - opowiadał w wywiadzie w "Autoportrecie. Piśmie o dobrej przestrzeni" (rok 2015).
Basen jako laboratorium
"Stary Giszowiec był pięknem zaczarowanym w tych domach. Część sal szkolnych wybudowaliśmy jako samodzielne domki, stojące dokładnie w tych samych miejscach, w których stały te, które kiedyś wyburzono. Odsunęliśmy się z budynkiem szkoły od ulicy, a na pierwszym planie pozostały te domki, tak jak kiedyś" - tłumaczył Niemczyk. - "Niektóre z nich zostały uratowane, a inne są nowe, ale w skali dawnych, ze skośnymi dachami. Zaprojektowaliśmy jeszcze bibliotekę, wykonaną tylko w niewielkiej części, mającą obsługiwać całe osiedle. Tak jak basen. I on też został zaprojektowany jak sala szkolna, i to nie tylko w takim sensie, że dzieci się uczą pływać. Można wejść pod nieckę basenu, tam jest wszystko wykończone, i pokazać dzieciom. To daje wyobraźnię techniczną i przestrzenną. Uzmysławia, że to jest realność, że są pomieszczenia, które obsługują basen: uzdatnianie wody, filtry powietrza, wszystko. Baseny zostały zaprojektowane jako oszklone pomieszczenia; na lekcje chemii nauczyciel może sprowadzić dzieci na dół, po wygodnych schodach. Tam jest małe laboratorium".
Niemczyk był nie tylko architektem, a i budowniczym. Podkreślał społeczną rolę nie tylko architektury, ale i samego budowania, co znakomicie sprawdzało się w lokalnej mobilizacji towarzyszącej stawianiu jego kościołów. Miło jest wierzyć, że jego szkoła w Giszowcu była impulsem (rok 1993) na rzecz odzyskiwania dumy przez dzielnicę, którą komunistyczni kacykowie skazali na zagładę. 14 lat później cała Polska czytała o tym w "Czarnym ogrodzie" Małgorzaty Szejnert.
Oto szkoła marzeń
Ponadto, spójrzmy na pomysły i rozwiązania Niemczyka w tej szkole: osobne wejścia dla maluchów (klasy 1-3) i starszych uczniów (klasy 4-8). Samodzielne zespoły klasowo-szatniowo-aulowe. Przyjazne, widne, przejrzyste szatnie. Stołówka dla dzieci? Niemczyk: "Prawdziwa dobra kuchnia z salą jadalną, a nie jakiś tam bufecik ze śmieciem". Kompleks sportowy z basenem dostępny dla mieszkańców osiedla ("Dzieci mogą po południu przyjść z rodzicami"). Cztery sale gimnastyczne: dwie duże i dwie małe. "Uważam, że szkoła ma być wybudowana dla
dzieci jako przestrzeń edukacyjna i wychowawcza w całości. O
edukacji nie decyduje tylko to, co nauczycielka powie na lekcji. Cały
obiekt jest edukacyjny, wszystko zostało bardzo czytelnie
rozwiązane. Materiały użyte do budowy mają być bardzo dobrej
jakości, żeby były trwałe. Toalety muszą być przejrzyste,
zawsze czyste. Nie ciasne, bo jedynie w ciasnocie powstaje brud
spowodowany niemożnością sprzątania. I na tym nikt nie
oszczędzał" - wyjaśniał architekt.
I teraz najlepsze, pokazujące z jakim formatem projektanta mieliśmy do czynienia.
"Ten zespół pedagogiczny rozumiał, że szkołę trzeba dobrze utrzymać i nie można dzieci uczyć niechlujstwa, bałaganu, dziadowania, pisania po ścianach. Przez te dziesięć lat nie było tam popisanej ani jednej ściany. Podkreślam: szkoła musi edukować w sferze życia, bo jest pierwszą po domu rodzinnym przestrzenią dla dziecka, i powinna uczyć najwyższych wartości. Kiedy dziecko wyjdzie z podstawówki, może już być bardzo różnie, jest starsze, jest zagrożone kontaktami z niewłaściwymi osobami. Musi być mocno ukształtowane, i dlatego szkoła ma być drugim domem dla dziecka: bezpiecznym; takim, żeby chciało je odwiedzić. Ja sam w ferie świąteczne chodziłem do mojej podstawówki na Giszowiec, bo było cicho, mogłem sobie pobyć, ile chciałem. To miejsce działa" - wyjaśniał w "Autoportrecie".
Wyciągnięcie z dawnego Giszowca to, co było w nim najlepsze. Kto jeszcze miał tyle odwagi i pokory jednocześnie w latach 90.? Obejrzyjcie uważnie zdjęcia tego niezwykłego, powszechnie mniej znanego dzieła Stanisława Niemczyka. Ich autorem jest Tymoteusz Staniek. Pamiętajcie, że ten sam Niemczyk dekadę wcześniej zaprojektował przepiękne osiedle Nad Jamną w Mikołowie (link poniżej).
Może Cię zainteresować: