Śląskich mitów, w które sami uwierzyliśmy nie brakuje – mówią m.in. o tym, że Ślązacy są (lub byli) wyjątkowo pracowici czy religijni. Takim mitem jest też rzekomy brak wulgaryzmów w śląskiej mowie, zanim na Śląsk przyjechali Gorole. Największym i – jak się niektórym wydaje – jedynym przekleństwem miał być tu kiedyś „pieron”. Ten mit w jednym z wywiadów sprzed lat powielał prof. Jan Miodek, który mówił:
– Chciałbym podkreślić, że w śląskiej mowie nie było tych wszystkich słów na k... i na p… Szczytem oburzenia było słowo „pieronie!". Jak mój ojciec bardzo się zdenerwował, to dodawał: „pieronie sodomski!" (NTO, 16.05.2010)
Był „pieron”, ale nie tylko...
To nieprawda, że Ślązacy nie przeklinali – podkreśla Rafał Adamus, z Towarzystwa Kultywowania i Promowania Śląskiej Mowy Pro Loquela Silesiana. Dodaje jednak, że większość z tych dawnych przekleństw dziś za takie nie jest uznawana. Chodzi przede wszystkim o wspomnianego już „pierona”.
– To słowo, które jakieś sto lat temu było bardzo ciężkim przekleństwem, pod wpływem polskich przekleństw się zdewaluowało. Nam, Ślązakom, wydaje się, że nie przeklinaliśmy z racji tego, że te słowa, które po 1922 r., a szczególnie po 1945 r. tu dotarły, te nasze przekleństwa wypleniły – tłumaczy Adamus.
O tym, że dawniej Ślązakom nie brakowało fantazji jeżeli chodzi o przekleństwa i wyzwiska świadczy chociażby publikacja „Ty bestya, ty kamelo. Agresja językowa w polszczyźnie śląskiej (1845-1938). Słownik śląskich wyzwisk, obelg i wypowiedzeń obraźliwych” autorstwa Aleksandry Starczewskiej-Wojnar i Małgorzaty Iżykowska z 2015 r. Została przygotowana na podstawie materiałów z ksiąg tzw. sądów rozjemczych powiatu strzeleckiego i zawiera ponad tysiąc przykładów!
Słownik przypomniał niedawno śląski youtuber Niklaus Pieron, który – jak sam twierdzi – też w części uwierzył w mit dotyczący wulgaryzmów w śląskiej mowie. W swoim kanale zacytował kilka najciekawszych obraźliwych określeń przytaczanych podczas przesłuchań przed sądem rozjemczym i zapisanych w aktach. To nie jest więc żaden mit, a śląska rzeczywistość sprzed ponad stu lat. Co tam się znalazło (oczywiście poza „pieronem”)?
- „Ty dioblo motyko”
- „Ty przeklęty czarachu stodiobelski”
- „Ty giździe smarkaty, coś ty jest. Jo jest gospodorz, a tyś jest gówno”
- „Ty zasrańcu smarkaty”
- „Ty utrzpiotańcu, łobejscańcu”
- „Ty giździe smrodlawy”
- „Tako bestyo. Złodziyj, szuber, pieron”
- „Ty wszorzu”
- „Ty przeklynto husytko”
Fantazyjnie, ale nie brakowało także ostrzejszych określeń, które znalazły się w słowniku.
- Ta „k.....” się przewija dość często. Ona była i miała już wtedy bardzo mocny wydźwięk. Natomiast na pewno nie było „ch...”, on ma swój śląskojęzyczny odpowiednik w postaci „ciula”. I bardzo mnie boli, że niektórzy nadużywają tego słowa, bo wydaje im się, że to nie jest wulgarne – podkreśla Rafał Adamus.
Wspomniany „ciul” także znalazł się w słowniku opartym na protokołach rozjemczych, gdzie znajdziemy m.in. taki cytat z 1875 r.: „Ty złodzieju gminski, boś siągi pokradł. Ty cyganie, ty garboczu, dzieci masz żebrakami. Ty nie poradzisz nic robić, jeno Jósefie ciula do zici [rzyci] wrazić”.
Trzeba odrzucić mit, że Ślązacy nauczyli się kląć we „wschodniopolskim stylu” dopiero po 1945 r.
Marek Szołtysek, śląski regionalista, w jednym ze swoich felietonów napisał o aktach miejskich z Tarnowskich Gór z XVI-XVIII w., w których znalazł zapisy kłótni górników, którzy nie ograniczali się do „pierona”.
- Sameś skur..syn, ty wyje..ny sku…synu! ( 7 sierpnia 1597) albo: Ty kur.o kulawa! (6 maja 1597) – cytował.
Szołtysek zaznaczył, że te cytaty świadczą o tym, że trzeba odrzucić mit, że Ślązacy nauczyli się kląć we „wschodniopolskim stylu” dopiero po 1945 r. Niklaus Pieron dodaje, że ludzie tu, tak jak i gdzie indziej, nigdy nie byli święci, a wulgaryzmy są częścią każdego języka. Wzmacniają wypowiedź i nadają jej kolorytu, ale – jak podkreśla – chodzi o to, by nie używać ich jako przecinka.
Może Cię zainteresować: