Ich znakiem rozpoznawczym są przedstawiające wędrowca płaskorzeźby. Wędrowiec ten, z kijem w lewej ręce, ze wskazującą kierunek ręką prawą, w wysokich butach i z wypchanym tobołkiem na plecach, przypomina trochę niegdysiejszych turystów ze starych rycin. Wrażenie takie mogą potęgować widoczne na płaskorzeźbie drzewa i jakby kontury odległych wzgórz.
Zmierzający
dziarskim krokiem przed siebie wędrowiec nie wybiera się jednak na
górską wycieczkę. Idzie do Polski, w
której granicach właśnie znalazła się część Górnego Śląska.
Na tej drugiej, która pozostała w Niemczech, nie ma do niego już
miejsca. Tak można by pokrótce wyjaśnić symbolikę płaskorzeźb
zdobiących
„uchodźcze
domy”
w Wirku i
Bielszowicach, dwóch dzielnicach Rudy Śląskiej.
Tysiące Górnoślązaków musiało opuścić swe domy
Zbudowano je w latach 20. ubiegłego stulecia. W opracowanej przez miejskiego konserwatora zabytków tzw. karcie adresowej zabytku jako czas powstania podano rok 1924 (mimo że na fasadzie niektórych można zauważyć datę 1920). Dwa lata po tym, jak wyszarpana Niemcom część Górnego Śląska oficjalnie znalazła się w granicach II Rzeczpospolitej.
W ślad za tym jak region podzieliła polsko-niemiecka granica, w obu kierunkach zaczęli przekraczać ją ci, którym w dotychczasowym miejscu zamieszkania zaczęło być niewygodnie. Pierwsze, często wymuszane groźbą bądź jawną przemocą migracje rozpoczęły się jeszcze w roku 1922 – Instytut Pamięci Narodowej podaje, że do końca tego roku swoje domy opuściło 150-200 tys. Górnoślązaków. W kolejnych latach migracje nie ustały. Wręcz przeciwnie. Zgodnie z zapisami traktatu wersalskiego „Polacy, obywatele niemieccy, mający ukończone lat 18 i posiadający stałe miejsce zamieszkania w Niemczech” zyskali prawo wyboru obywatelstwa polskiego (wybór męża stawał się automatycznie wyborem żony, a wybór rodziców wyborem dzieci do 18 roku życia). Na dokonanie aktu opcji mieli dwa lata od uprawomocnienia się traktatu wersalskiego, czyli do 10 stycznia 1922 r.
Deklaracja polityczna była zarazem
deklaracją dotyczącą miejsca zamieszkania. Ci bowiem, którzy
skorzystali z opcji polskiej musieli w ciągu kolejnych 12 miesięcy
opuścić Niemcy (w analogiczny sposób prawo opcji działało
też w drugą stronę tzn. pozostali na ziemiach objętych przez
II RP Niemcy, którym z automatu przydzielono obywatelstwo polskie
mogli zadeklarować chęć pozostania przy obywatelskie niemieckim i
opuścić Polskę).
Rzeźbiony medalion przypomina pierwszych lokatorów
Właśnie z myślą o tych „optatach”, powstańcach śląskich i działaczach plebiscytowych, którzy z niemieckiej części Górnego Śląska przenosili się na jego polską część w Bielszowicach i Wirku stanęły „uchodźcze domy”. W pierwszej z tych dzielnic wybudowano je wzdłuż obecnej ul. Kokota, w drugiej – tuż obok powstałego jeszcze w XIX stulecia robotniczego osiedla „Ficinus”. W obu lokalizacjach wyglądają podobnie – usytuowane na planie prostokąta dwukondygnacyjne (z trzecią kondygnacją mieszkalną w dachu), murowane domy z gankami wejściowymi, zwieńczone czterospadowym, mansardowym dachem, pokrytym dachówką. Pierwszych lokatorów przypomina umieszczony nad wejściem charakterystyczny, opisany na początku tekstu, rzeźbiony medalion przedstawiający wędrowca.
– Ich architektura operuje zmodernizowanymi, uproszczonymi formami klasycznymi, kojarzącymi się z popularnym w ówczesnej Rzeczpospolitej stylem swojskim – czytamy w karcie adresowej zabytku obiektów położonych w Wirku.
Co warte podkreślenia, wszystkie „uchodźcze domy” nadal funkcjonują jako „czynne” budynki mieszkalne (znajdują się w miejskich zasobach mieszkaniowych). W ostatnich latach przeszły termomodernizację i modernizację instalacji grzewczych. Nie zapomniano na szczęście o ich historii, przypominają o niej zawieszone na czołowych ścianach tablice informacyjne.