W centrach przesiadkowych czeka około 1000 miejsc parkingowych
Za nami pierwsze dwa tygodnie obowiązywania (od 1 grudnia 2023 r.) nowej (bo powiększonej i droższej) strefy płatnego parkowania w Katowicach. Po pierwszych zachwytach nad „cudownie” opustoszałymi ulicami i placami czas wykonać parę prostych operacji matematycznych i zapytać: co dalej? Bo temat bynajmniej nie jest zakończony.
Szczegóły nowej polityki parkingowej w Katowicach: Od 1 grudnia 2023 roku zmienią się zasady parkowania w Katowicach. Będą dwie strefy płatnego parkowania: A i B
- Do Katowic w ciągu doby wjeżdża średnio 123 tysięcy pojazdów z rejestracjami miast ościennych – mówił kilka lat temu prezydent Katowic Marcin Krupa zapowiadając zmiany w miejskiej polityce parkingowej.
Istotą tych zmian miało być z jednej strony wymuszenie większej rotacji pojazdów na miejscach parkingowych (czemu służy rozszerzanie granic strefy i podnoszenie wysokości opłat), z drugiej premiowanie mieszkańców kosztem przyjezdnych (stąd różnicowanie opłat), z trzeciej natomiast zachęcanie do wjazdu do centrum Katowic komunikacją miejską poprzez budowę centrów przesiadkowych.
Zapowiadanych przez prezydenta Krupę centrów przesiadkowych w Katowicach mamy dziś trzy:
- w Zawodziu (przy DK 79),
- w Brynowie (przy ul. Kościuszki),
- w Ligocie (obok dworca kolejowego).
Wszystkie razem mają
nieco
ponad 1000 miejsc parkingowych – najwięcej
te
na Brynowie (blisko 500). Na
Zawodziu zaparkować może nieco ponad 400 pojazdów,
zaś
na
Ligocie 110. Więcej o centrach przesiadkowych: Największe i jedno z najdroższych węzłów przesiadkowych w Katowicach, CP Brynów, najmniej wykorzystywane przez kierowców
Kierowcy parkujący w centrum Katowic zwykle są z innych miast
Jak się to ma do owych 123 tys. pojazdów wjeżdżających do Katowic z ościennych miast? Otóż, to niespełna 1 procent tej liczby…
Być może nie całości z tych 123 tysięcy sprawa dotyczy. Być może należałoby w tym równaniu uwzględniać tylko te samochody, które parkowały w centrum miasta. Tak się składa, że i tą liczbę posiadamy. Z przeprowadzonych na zlecenie Katowic jesienią 2019 roku badań wynikało, że na obszarze śródmieścia na parkingach zarządzanych przez miasto parkowało blisko 31 tys. pojazdów, z czego 57 proc., czyli ok. 17 500 stanowiły „przyjezdne”. (Interesujesz się Katowicami i Śląskiem? Zapisz się i bądź na bieżąco - https://www.slazag.pl/newsletter)
Jeśli
zestawimy tą liczbę z liczbą miejsc parkingowych w centrach
przesiadkowych, to okaże się, że miejsca te są w stanie zapewnić
postój dla 5-6 proc. pojazdów
parkujących w centrum miasta. Nawet
jeśli wziąć
poprawkę na fakt, że pojazdy nie stoją tam przez cały dzień
(choć badania parkingowe jasno pokazały, że ok.
połowa parkujących w śródmieściu zostawiała swoje samochody na
dłużej niż 3 godziny, a więc trudno mówić o załatwianiu
bieżących spraw i że prawidłowość ta szczególnie dotyczyła
kierowców spoza Katowic), to
i tak nie ma najmniejszych szans, by trzy centra przesiadkowe w całości
przejęły kierowców uciekających z centrum Katowic przed strefą
płatnego parkowania. I to niezależnie od tego, co sądzą oni o
jakości komunikacji miejskiej w stolicy Metropolii. Po prostu, gdyby
nagle zapragnęli przesiąść się do autobusów i tramwajów, to nie
mieliby gdzie zostawić swojego samochodu.
Centrum handlowe mogłoby stać się przesiadkowym… ale wprowadzi opłaty
Centrów przesiadkowych w Katowicach jest zdecydowanie zbyt mało w stosunku do natężenia ruchu samochodowego z zewnątrz. Żadnej możliwości pozostawienia auta na parkingu i przesiadki na transport zbiorowy nie mają jadący od strony Chorzowa, Siemianowic Śląskich, Bytomia, Rudy Śląskiej czy Zabrza. Zatłoczona „średnicówka” czy DK 79 są tego najlepszym dowodem. Podobnie zresztą jak i będąca jednym z bardziej obciążonych odcinków dróg w Polsce S86 między Sosnowcem a Katowicami (niemal 113 tys. aut na dobę). Pewną szansą dla jadących od strony Zagłębia jest centrum przesiadkowe w Zawodziu, lecz aby dotrzeć tam z S86 muszą przebijać się przez Szopienice. Trudno uznać to z ich perspektywy za atrakcyjną ofertę.
Z braku lepszej możliwości jako centra przesiadkowe dla jadących do
Katowic z zachodu, czy północnego-wschodu można by potraktować
parkingi w Silesia City Center (3500 miejsc), bądź IKEA. Tyle, że
w przypadku SCC już od kilku miesięcy wiadomo, że przymierza się
ono do wprowadzenia płatności na swoich parkingach (swoją drogą,
ciekawa zbieżność z poczynaniami władz Katowic), zaś regulamin
parkingu przy IKEA zabrania parkowania poza godzinami otwarcia sklepu
(czyli przed godz. 9), a łamiącym ten zakaz grozi opłatą za
niedozwolone parkowanie i perspektywą odholowania pojazdu na koszt
kierowcy.
Samochodowy problem nie zniknął. Został tylko przesunięty dalej?
Jak można się było spodziewać, część nie chcących płacić za parkowanie w centrum kierowców nie próbowała przesiadać się do „zbiorkomu”, czy przechodzić na pracę zdalną, ale postanowiła poszukać sobie nowych miejsc parkingowych poza granicami strefy.
- Polecam spojrzeć na parking wzdłuż Parku Kościuszki. Tam ich namierzyłem. Człowiek przyjeżdża do Parku o 12 w południe a miejsca nie ma. A w Parku pusto…. Taki efekt nowej strefy – podpowiada jeden z internautów komentujących pod naszym materiałem poświęconym katowickiej strefie.
O nagłym zatłoczeniu miejsc, gdzie przed 1 grudnia aż takiej liczby samochodów nie widywano donoszą także mieszkańcy Koszutki i osiedla Paderewskiego, które w części znalazły się w obrębie strefy, a części poza nią. Pojawiają się wręcz opinie o wypychaniu problemu „samochodozy” poza granice śródmieścia.
- Wymyślają jakieś strefy, a u nas na osiedlu nie da się zaparkować, gdzie zazwyczaj o tej porze nie było z tym problemu – czytamy na jednej z dzielnicowych grup w mediach społecznościowych.
- Podczas imprezy w Spodku tylko w jednym kwartale ulic na Koszutce naliczyłem ok. 20 obcych samochodów – dodaje kolejny z komentujących.
Jest jeszcze jeden, w sumie oczekiwany skutek parkingowej rewolucji. W listopadzie w Katowicach zameldowały się w Katowicach 1964 osoby - ponad dwukrotnie więcej niż w listopadzie przed rokiem (921).