Przez ostatnie tygodnie media w całej Polsce rozpisują się o trudnej sytuacji właścicieli domów, którzy ogrzewają je węglem. Można przeczytać o wysokich cenach tego paliwa i kłopotach z jego dostępnością. Mniej pisze się o sytuacji osób zamieszkujących budynki ogrzewane ciepłem z sieci i podmiotów, które to ciepło do niej dostarczają. Ale i tam problem nabrzmiewa. Kilka dni temu katowicki oddział Agencji Rozwoju Przemysłu podał, że w kwietniu średnia cena tony krajowego węgla dla ciepłownictwa była już o ponad 26 proc. wyższa aniżeli w marcu i ponad 72 proc. wyższa niż rok temu.
We wtorek (7 czerwca) natomiast alarmujące oświadczenie wystosowali związkowcy z Regionalnej Sekcji Ciepłownictwa NSZZ „Solidarność” w Katowicach. Ostrzegają, że sytuacja tej branży jest na tyle trudna, że dla wielu ciepłowni najbliższa zima może być tą ostatnią. Rosnący koszt uprawnień do emisji CO2 (dwa lata temu wynosił ok. 25 € za tonę, dziś przekracza 80 € za tonę), a także paliw – węgla (blisko 70 proc. ciepła systemowego w Polsce produkowane jest z tego surowca) oraz gazu, na który część zakładów zaczęła się w ostatnich latach przestawiać licząc, że pozwoli im to obniżyć koszty.
- Trzeba podkreślić, że temu procesowi towarzyszyła też ogromna presja ze strony polityków. Spółki przeprowadziły lub prowadzą ogromne inwestycje w gaz, a cena tego paliwa wzrosła o kilkaset proc. W efekcie zostaliśmy z potwornie drogim paliwem i kredytami zaciągniętymi gazowe inwestycje – mówi Dariusz Gierek, szef Regionalnej Sekcji Ciepłownictwa NSZZ „Solidarność” w Katowicach oraz wiceprzewodniczący śląsko-dąbrowskich struktur tego związku. Ostrzega, że w obecnej sytuacji spółki ciepłownicze nie walczą już o zysk, czy pieniądze na podwyżki pensji, ale o przetrwanie.
- Prognozy na ten, a zwłaszcza na przyszły rok są katastrofalne. W wielu przypadkach straty znacząco przekroczą kapitały własne spółek ciepłowniczych, a wówczas będą one musiały ogłosić upadłość – alarmuje Gierek.
Według branżowych szacunków, które przytacza przewodniczący ciepłowniczej Solidarności w regionie, aby uniknąć strat, spółki ciepłownicze musiałyby nawet o 300 proc podnieść ceny dla klientów indywidualnych. To nierealny scenariusz, gdyż – czego świadomość mają zresztą sami związkowcy – Urząd Regulacji Energetyki, który zatwierdza taryfy ciepłowniom i elektrociepłowniom, nie zaakceptowałby takiego wzrostu cen.
– Jesteśmy między młotem i kowadłem. Rozumiemy, że ludzie nie wytrzymają takich podwyżek. Nie możemy też żądać, żeby kopalnie sprzedawały nam węgiel poniżej kosztów – podkreśla przewodniczący RSC. Jego zdaniem jedynym ratunkiem dla sektora ciepłowniczego jest rządowy system wsparcia.
– Jeśli chcemy zdążyć przed następnym sezonem grzewczym, rozmowy na ten temat powinny się rozpocząć natychmiast. W innym przypadku już podczas tegorocznej zimy przedsiębiorstwa ciepłownicze zaczną bankrutować, a ludzie będą mieli zimne kaloryfery – przestrzega Gierek.